wtorek, 6 listopada 2007

07-14/11/2007 TRIP: Lhasa - granica Nepalu



Jest nas 7 "luda" z różnych części Świata w jednym vanie i z różnymi przystankami zmierzamy w stronę granicy Chin (Tybetu) z Nepalem.
SAMYE: Przyjechaliśmy tu, żeby zobaczyć najstarszą buddyjską świątynię w Tybecie - Samye Moastery, niestety jak dotarliśmy wieczorem, była zamknięta. Przygotowani na taką ewentualność, dobraliśmy się do posiadanych dwóch kartonów piwa. W połowie kolejnej już naszej "integracji", wkroczyły mocniejsze trunki, a potem ...okropny dźwięk budzika! o 7:30 poszliśmy spróbować drugiej szansy zobaczenia klasztoru. Dokładne po 45 minutach, o 8:15 pocieszny mnich powiedział nam, że jak poczekamy jeszcze chwilkę, to o 8:00 mają ceremonię i otworzą. Uwielbiam ich poczucie czasu. Klasztor, świątynia i modlący się w niej mnisi - piękne!

GJANCE: Ciepły prysznic, czysta pościel - w życiu nie docenilibyśmy tego w domu! Przespaliśmy noc jak zabici, a potem spędziliśmy poranek wśród Tybetańczyków łażąc po najstarszej części miasteczka. Jedna kobieta zaprosiła nas nawet do swojego domu. Mimo tego, że miał ściany wyłożone krowimi "plackami" - był super! :)


SZIGACE: Kilka godzin oglądaliśmy życie toczące się w Ta Shi Lhun Po Monastery - fascynujące!

MT EVEREST: Zauroczenie od pierwszego wejrzenia!!!

KLASZTOR RONGBUK: Według naszego przewodnika (wyd. Pascal :) - widoki z miejsca, w którym spędzamy dzisiejszą noc - są jednymi z najpiękniejszych w życiu! Zdecydowanie tak! Rongbuk jest najwyżej położonym klasztorem na Świecie! Tuż obok Mt Everestu! Zimno jak cholera, ale cudownie!!!

EVEREST BASE CAMP: Po nocy spędzonej w temperaturze 0 st. i dwugodzinnym spacerze, dotarliśmy (zmęczeni koszmarnie!) do Bazy wypadowej na Mt Everest. Podziwiamy tych, dla których to naprawdę jest baza wypadowa, a nie turystyczne miejsce do zobaczenia! Nas by nic nie zmusiło, żeby tam włazić! :)



DROGA NYALAM - ZHANGMU: Tej drogi nawet nie ma! Tzn. jakby jest. W budowie... Normalnie "sraliśmy w gacie" jadąc w piątkę plus jakiś Tybetańczyk i zwariowany kierowca w naprawdę mini busiku. Tuż nad przepaściami, po błotnistym "czymś" bez barierek! :)

ZHANGMU: Granica! Na zakończenie naszego tripu, po dotarciu do przygranicznego miasteczka, wybraliśmy się do nepalskiego Night Clubu "Shirpa" w Tybecie! O jejku, jejku... Jako, że dziś nie damy raczej rady, przekraczamy granicę jutro...

Brak komentarzy: