sobota, 29 grudnia 2007

26-28/12/2007 Sauraha - Elephant Race Festival




Wyścigi słoni, to zdecydowanie najdziwniejsze i najśmieszniejsze wyścigi, jakie w życiu oglądaliśmy :) Najbardziej zabawne są "zbuntowane jednostki", które zamiast biec - stają na środku toru, żeby zrobić kupę :) Zdesperowani "kierowcy słoni", próbują zmusić je wtedy jakoś do biegu, a te nie będą przecież biegać z pełnym tyłkiem! W takich momentach widownia szaleje i jest bardziej zainteresowana, niż podczas wyników :) Oprócz wyścigów słonie grają w piłkę nożną i ciężko w to uwierzyć, ale są w tym naprawdę dobre! Zwłaszcza te, które wpadają na pomysł, żeby położyć się przed bramką, żeby ją zablokować :)
P.S. Nie znamy oficjalnych wyników, bo nasz nepalski jest ubogi, ale widzieliśmy, że wygrał słoń, którego kąpaliśmy!!! :) Je!!! :) Fajnie jest żyć ze świadomością, że kąpaliśmy najszybszego słonia na Świecie... :)


27/12/2007 Sauraha - Elephant Bath


Wciąż w świątecznych nastrojach, postanowiliśmy przestać leniuchować i wziąć się do pracy... Zaraz po śniadaniu "zamówiliśmy" brudnego słonia i poszliśmy nad rzekę, żeby go wykąpać! Nawet w piątkę ciężko nam było podołać temu zadaniu - nie dlatego, że był brudny, tylko dlatego, że był wielki! Wielka też była okazywana przez niego wdzięczność, jak robił nam "prysznic" prosto ze swojej trąby :)


sobota, 22 grudnia 2007

24-26/12/2007 Boze Narodzenie w Chitwan National Park


W wigilijny poranek, zostaliśmy przeszkoleni, jak zachowywać się w towarzystwie dzikich bestii, po czym ruszyliśmy do dżungli! Zwierzęta najwyraźniej świętowały, bo oprócz małp, dzikich kurczaków i krokodyli - jedyne co zobaczyliśmy, to podejrzany pojedynczy skok czegoś czarnego w krzakach. Właściwie, uściślając, to widział to tylko Piotrek, a my z nadzieją na jakiś drugi skok, wgapialiśmy się potem w te same krzaki :) Raz też poczuliśmy zapach nosorożca i widzieliśmy jego kupę oraz odcisk łapy tygrysa. Aha! No i słyszeliśmy jak dwa dzikie słonie rozmawiały ludzkim głosem: "Kochanie, idziemy dziś oglądać turystów?" - "Daj spokój - przecież są Święta!" :) Chwilę potem ujrzeliśmy pierwszą gwiazdkę i opuściliśmy dżunglę. Wigilijna kolacja, pod bambusowym parasolem, przy ognisku nad rzeką - była pyszna.

W Boże Narodzenie - w świątecznych nastrojach - dosiedliśmy słonie. Nasz był olbrzymi! :) Pojechaliśmy na nich do dżungli, jeszcze raz spróbować spotkać dzikie bestie! Tym razem mięliśmy więcej szczęścia: jelenie siedziały na prawie każdej polance, małpy gapiły się na nas jak na UFO, a nosorożce prezentowały swoje "nosorogi"! Po dwóch godzinach jazdy nieźle bolały nas tyłki, ale co tam - nie ma to jak "tradycyjne Święta"! :)

piątek, 21 grudnia 2007

22/12/2007 Kathmandu -Thamel


Thamel - tak zwana dzielnica turystyczna. Cecha charakterystyczna: sklep na sklepie i każdy z upierdliwym sprzedawcą, który wciąga Cię do środka proponując pashminowe szale, śpiewające miski, ciuchy, biżuterię... Wszystko za: "dobra cena! dobra cena!" Ci jednak, to nic, w porównaniu ze sprzedawcami usług. Nie są oni przywiązani do sklepu, tylko szlajają się po Thamel i jak Cię wyhaczą, to biegną za Tobą spory kawałek, próbując coś sprzedać. Oczywiście zaczynają rozmowę od tego, jaki piękny jest Twój kraj, a później dodają, że skoro go już opuściłeś i jesteś w Nepalu, to może by tak wybrać się na rafting? Nie? Cayaking? Nie? Trekking? Też nie? No to może chociaż pokój u niego w hotelu wynajmiesz??? Metoda pozbywania sie ich jest niestety niemoralna - kłamstwo: "Dziękuję za ofertę, ale jutro mam lot do domu. Tak, bilet mam już kupiony!" W przeciwnym wypadku gość ciągle coś oferuje... Najspokojniejsi są sprzedawcy narkotyków. Przylepiają się jak cienie wieczorową porą i tylko słychać szept w uchu: "marihuana? haszysz?". Podsumowując ten aspekt, czasami idąc do oddalonego o 10 sklepików "Sandwich Point" na śniadanie, potrafię jakieś 30 razy czegoś odmówić! Jeśli do sprzedawców dodamy dużą ilość szalonych kierowców: rowerów, riksz, motorów, taksówek, samochodów, czasem autobusów - przeciskających się przez te wąskie, usłane sklepikami i ludźmi - uliczki, zastanawiamy się dlaczego nie wybraliśmy innej dzielnicy do zamieszkania??? :) Chyba po prostu Thamel ma swój specyficzny urok!

poniedziałek, 17 grudnia 2007

17/12/2007 Pashupatinath


Napaleni na zobaczenie, (zwłaszcza męskie grono), Guhyeshwari Temple - w dosłownym tłumaczeniu: Świątynia Boskiej Pochwy - pojechaliśmy do Pashupatinath. Dopiero na miejscu doczytaliśmy, że niestety jako nie Hindusi nie mamy tam wstępu... Tak czy siak, wyjazd nie był do końca stracony, bo trafiliśmy na kremacje zmarłych nad świętą rzeką Bagmati. Przyglądaliśmy się ponad godzinę wszystkim obrzędom z tym związanym. Najbardziej dziwi mnie to, że do świętej rzeki trafia wszystko: ciuchy i rzeczy zmarłego, włosy golone z głów synów zmarłych oraz zmarły w postaci popiołu. Dziwi, bo niecałe 50m dalej - w tej samej rzece, inni ludzie biorą kąpiel lub robią pranie.
P.S. Taxi - ostatnio często ich używamy, do zwiedzania okolic Kathmandu. Po pierwsze, (zła wiadomość), kierowca nigdy nie włączy licznika dla turysty, więc pomimo zbijania ceny i tak pewnie przepłacamy. Po drugie, (dobra wiadomość), zawsze ładujemy się w piątkę do jednej wielkości "Tico", co nikogo szczególnie nie dziwi, bo nepalskie środki transportu zawsze, ale to zawsze mają większą liczbę pasażerów niż miejsc w pojeździe. Zazwyczaj dwa razy większą :)

niedziela, 16 grudnia 2007

16/12/2007 Patan - Durbar Square




Z nową zabawką Piotrka - dla ułatwienia napiszę, że to obiektyw szerokokątny - poszliśmy pozwiedzać Patan. Patan ma zdecydowanie najfajniejszy z durbarow, jakie widzieliśmy. I najśmieszniejsze kozy i owce :)
P.S. Bardzo częstymi zdobieniami świątyń nepalskich są sceny erotyczne. Tak: sceny erotyczne rzeźbione na świątyniach. Niektóre z nich są bardzo, ale to bardzo zboczone i perwersyjne. Ciężko uwierzyć, że coś takiego jest możliwe :) [Foto na specjalną prośbę możliwe do wysłania na mail-a :) ]

sobota, 15 grudnia 2007

14/12/2007 Kathmandu - Durbar Square




Ogromny plac pełen świątyń, na którym można po prostu siedzieć i obserwować toczące się dookoła życie. Od rana do wieczora :)
P.S. Kumari Devi - żywa bogini. W jednej ze świątyń na durbarze, mieszka ośmioletnia dziewczynka - uznawana za najważniejszą żywą boginię w Nepalu. Codziennie około 16:00 można ją zobaczyć w oknie, fotografowanie surowo zabronione! Zaciekawieni przyszliśmy na 16:00 pod jej dom - Kumari Bahal, w końcu nie codziennie zdarza się w życiu taka okazja. Staliśmy w tłumie gapiów, żeby usłyszeć, że bogini nie jest gotowa... Po 20 minutach była już gotowa, a my skupialiśmy swoje oczy na małym okienku, w którym miała się ukazać. 5-cio sekundowy pokaz pozwolił mi zauważyć, że miała na sobie coś czerwonego, tyle! Na szczęście tuż po całej akcji kupiliśmy pocztówkę z nią i mogliśmy zobaczyć kogo oglądaliśmy :)