poniedziałek, 28 stycznia 2008

27/01/2008 Pushkar




Pushkar - trafiliśmy do bardzo religijnego zakątka w Indiach. Po ulicach łażą "święci mężowie", w jeziorze odbywają się rytualne kąpiele, a co trzeci budynek to świątynia. Panuje tu totalna abstynencja alkoholowa i ścisły wegetarianizm, za to marihuanę (bhang) można dostać w każdej postaci: czekoladowego ciastka, lassi, itd. - Hindusi używają jej do celów religijnych, nie mamy pojęcia jakich :) Szlajamy się po miasteczku i okolicach i co chwilę zadziwiamy się czymś nowym w Hinduskiej kulturze!
P.S. Równorzędną "religią", a może nawet mającą większe znaczenie, niż Hinduizm, jest tu ...turystyka! Cały bazar zawiera artykuły dla turystów. Większość z tutejszych turystów, wygląda bardzo alternatywnie - nosi kolorowe, śmieszne ubrania, często dready i mnóstwo kolczyków. Wieczorami zasiadają oczywiście przy "bhang cookie" albo "bhang lassi" :)







piątek, 25 stycznia 2008

24/01/2008 Jaipur - Monkey Temple




Świątynia Małp - ciężko nam było tam dotrzeć, bo cały czas małpy, krowy, małpy, kozy, małpy, ludzie lokalni, małpy, turyści, małpy... Zdecydowanie dużo małp. Spędziliśmy z nimi więcej czasu, niż w świątyni, bo jak tylko zobaczą orzeszki - są świetne!!! :)

24/01/2008 Amber Fort & Jaigarh Fort




Przeciskając się pomiędzy kolorowo pomalowanymi słoniami - wspięliśmy się do Amber Fort. Tyle białych ludzi, co tam, nie widzieliśmy już dawno. Turysta na turyście :) Wcale się im nie dziwię, bo fort fajowy. Łaziliśmy po nim pół dnia, po czym ...wspięliśmy się do Jaigarh Fort! Nie umywa się do Amber, ale musieliśmy zobaczyć największą armatę na Świecie. Nie mamy zielonego pojęcia, po co ją zbudowali, ponieważ użyli jej tylko raz. Mniejsza o to - rozmiar robi wrażenie! :)

środa, 23 stycznia 2008

23/01/2008 Jaipur




Tym razem z całym posiadanym dobytkiem dotarliśmy do Jaipur :) Miasto określane jako różowe, według naszej opinii jest bardziej łososiowe... A tak serio, to mieni się wszelkimi kolorami! Wypełnione jest też dużą ilością pociesznych owiec, wielbłądów, małp, psów i kóz w T-shirtach, itp. Szlajamy się po starym mieście, zwiedzając wszystko to (no prawie wszystko), co nasz "przewodnik" nakazuje, ale tak na prawdę czekamy na powrót do domu Sanjaya - naszego obecnego gospodarza z CouchSurfing. Jego żona gotuje wyśmienicie (wczoraj ocenialiśmy!), a jego córeczka - "Radio India" - nawija w "Hindi" jak szalona.

wtorek, 22 stycznia 2008

sobota, 19 stycznia 2008

Niezbyt przyjemny wpis...

Przykrości niestety się w życiu zdarzają i jedna z nich dopadła nas wczoraj! Jakiś profesjonalista w niemoralnym fachu, pozbawił nas wczoraj małego plecaka zawierającego aparat, portfel Piotrka i kilka mniej istotnych rzeczy... Zdarzyło się to w pociągu, którym mięliśmy jechać do Jaipur. Po kilkunastu minutach poszukiwań wysiedliśmy z niego zanim ruszył i skontaktowaliśmy się z policją, ale obserwując tych chłopaków - szanse na odzyskanie naszych rzeczy nie istnieją... Tak czy siak - zostajemy na parę dni w Delhi m.in. po to, aby zakupić aparat - bo nie wyobrażamy sobie podróży bez pstrykania zdjęć... Pozdrawiamy!!!

środa, 16 stycznia 2008

15/01/2008 Delhi



Panująca ogólnie opinia, że do Delhi nie ma po co jechać - w naszym przypadku się nie sprawdziła. Przyjechaliśmy tu i nie możemy się nacieszyć widokiem: wieżowców, centrów handlowych, Mc Donaldsów, normalnej wielkości sklepów, świateł, przejść dla pieszych, banków, itd., itp. Normalnie prawie jak w domu! :) Cieszymy się na widok znajomych marek: Pizza Hut, Citibank, "Piotruś Export"! A jak znaleźliśmy anglojęzyczne HBO w TV, to cały wieczór spędziliśmy oglądając filmy. W życiu bym nie powiedziała, że tak nam będzie kiedyś brakować cywilizacji... Zażyjemy jej przez parę dni i wracamy na prowincję :)
P.S. Poczucie domu potęguje też właściciel naszego Downtown Hotel, który mówi (średnio, ale mówi) po polsku. Miło jest robić "pranie", a nie "loundry" i usłyszeć "Dzień Dobry!" zamiast "Good Morning!" :)

sobota, 12 stycznia 2008

12/01/2008 Agra



Większość turystów przyjeżdża do Agry zobaczyć Taj Mahal. My przybyliśmy, żeby napić się Okocimia Palonego :) No ale, jak już tu jesteśmy, to postanowiliśmy, że Taj Mahal też zobaczymy. Wstaliśmy nawet o 5:00, żeby zobaczyć jego zmieniające się kolory o wschodzie słońca - ale to jakaś ściema chyba. Albo dzisiaj po prostu nie wyszło. Mimo to, musimy przyznać, że robi wrażenie! Zwłaszcza, że jest wybudowany na cześć Mumatz Mahal - drugiej żony cesarza Shah Jahon, która zmarła rodząc mu 14-te dziecko. (Piotrek powiedział, że jak umrę rodząc mu 14-te dziecko, też mi taki wybuduje :)
P.S. Piotrek kazał dopisać, że Taj Mahal jest wielki i marmurowy!


czwartek, 10 stycznia 2008

10/01/2008 Allahabad




Przyjechaliśmy tu spotkać się z Nitinem z CouchSurfing - wesoły koleś! Najpierw przedstawił nam swoją żonę, później indyjski rum, a na koniec nocne jedzenie uliczne w Allahabad! Mniam :) Najważniejsze miejsce w Allahabad to Sangam, gdzie łączą się 2 święte rzeki: Ganges i Yamuna. Hindusi rytualnie się tu kąpią, piją wodę... My - czyściochy z zachodu - nawet nie chcieliśmy podchodzić zbyt blisko - dla nas to wygląda jak ściek :) Co 12 lat ma tu miejsce Kumbh Mela, podczas którego miliony Hindusów dokonuje ceremonialnego zanurzenia w wodzie. Ostatnio - podczas Kumbh Mela w 2001 - 100 milionów Hindusów się moczyło!!! Służby porządkowe wpuszczały do wody partie po 50ooo osób na 1 minutę. Nie jesteśmy nawet w stanie tego sobie wyobrazić... Kolejka na dworzec po zakończeniu Kumbh Mela była kilkunastokilometrowa i trwała kilka dni... Dziś było spokojnie - dotarliśmy luźno nad brzeg :)

niedziela, 6 stycznia 2008

06/01/2008 Varanasi



Podróżując, widzieliśmy już krowy na ulicy, wyjadające śmieci. Spotykaliśmy przeróżnych naciągaczy: właścicieli hoteli, kierowców taksówek, kierowców riksz, pracowników agencji turystycznych i sprzedawców wszystkiego co się da sprzedać. Widzieliśmy dzieci i dorosłych sikających, a nawet srających na ulicy. Widzieliśmy chorych leżących na chodnikach. Nauczyliśmy się omijać tzw. "świętych", próbujących wyłudzić kasę. Widzieliśmy rytualne kąpiele oraz palenie zwłok zmarłych nad rzekami. Widzieliśmy psy wyglądające, jakby przeszły wszelkie choroby. Ale w życiu, nie widzieliśmy tego wszystkiego naraz, w jednym miejscu, w ogromnej ilości... I oto jesteśmy w Varanasi!!! W życiu nie przypuszczaliśmy też, że święta rzeka Ganges, nad która dzieje się to wszystko - wygląda jak zanieczyszczony ściek!
P.S. Kóz poubieranych w koszulki i spodnie - jak dotąd nie widzieliśmy! :)