W końcu zaspokoiliśmy nasze "europejskie" zachcianki, (łącznie z pochłonięciem ogórka kiszonego) i ruszyliśmy na zwiedzanie Kathmandu. Fajnie tu: egzotycznie, kolorowo, żywo, ruchliwie... Właściwie to... nie do opisania słowami.
P.S. Jak tylko ruszyliśmy to jakiś "holy men" pobłogosławił nas (wielkimi kropami na czole :)
1 komentarz:
chyba przegapiliście jakieś kolorowe święto w katmandu :)
Czekam na dalsze realcje :)
Pozdrawiam z Krakowa
Prześlij komentarz