środa, 17 października 2007

17/10/2007 Harbin (CHINY)


Pierwszy dzień samodzielnego turysty w Chinach porównać można do pierwszego dnia samodzielnego turysty w dżungli. Zagrożenie czyha z każdej strony: każde przekraczanie ulicy - to ryzyko utraty życia; każde zjedzenie czegoś - to ryzyko utraty zdrowia; a każda próba kupienia czegoś - to ryzyko choroby nerwowej. Mimo to świetnie się bawimy. Udało nam się już wymienić pieniądze, znaleźć hotel, kupić bilety na pociąg do Pekinu, zjeść pałeczkami miednicę zupy (miednicę, nie miskę :) i nawet stoczyć kłótnię na ulicy, przy kilkunastu gapiach, (wszystko poszło o kilka głupich kasztanów wodnych, ale opłacało się kłócić, bo są całkiem niezłe :). Najtrudniej chyba przywyknąć nam do tego, że wzbudzamy powszechne zainteresowanie. Jeden facet robił nam zdjęcie komórką, a inny wywalił się na schodach, bo sie w nas zagapił. Chiny są super :)


1 komentarz:

Maciek Sowinski pisze...

Pozdrówcie małych dziwnych ludzików ze skośnymi oczami i nie dajcie się im :)
PS.U nas jest piękna złota jesień a u was?