poniedziałek, 15 października 2007

15/10/2007 Władywostok



We Władywostoku szczęście sprzyja Dorocie i Piotrkowi :) Wyszliśmy z dworca, po opuszczeniu "transsiberian-train" w stronę miasta, zastanawiając się gdzie znaleźć internet, żeby sprawdzić, czy ktoś z CouchSurfing nam odpisał. Idziemy i nagle słyszę, że Piotrek coś mówi. Odwracam się i czuję, że ktoś mnie mocno przytula i mówi: "Hi, Dorota!". Natasza - nie mogła się z nami skontaktować i zaspała, żeby nas zgarnąć z kolei, więc postanowiła, że jakoś nas znajdzie w prawie milionowym mieście. Patrzy a tu para z plecakami, którą zna ze zdjęcia :) Jak już nas i siebie zaskoczyła, tym że się spotkaliśmy, to doznała kolejnego szoku, że udało nam się samym kupić bilety na pociąg do Chin - nie znając rosyjskiego. Nikt z jej poprzednich gości wcześniej tego nie dokonał :) Jak już wyszła z oszołomienia, to zostawiliśmy u niej plecaki i cały dzień, (niestety mieliśmy tylko jeden), z różnymi jej znajomymi, odwiedzaliśmy najlepsze miejsca widokowe i kulinarne, położonego na górkach Władywostoku. Jest świetny i zupełnie "nierosyjski". Port nad Pacyfikiem, do którego fajnie byłoby kiedyś wrócić na dłużej!
P.S. Jedni ze znajomych Nataszy właśnie wrócili z Chin i udzielali nam wieczorem rad: "Jeśli chcecie kupić na pamiątkę żołnierzy z Terakotowej Armii, to będą wam ich próbowali sprzedać za 100 yuanów. Nie dajcie im więcej niż 5. My zapłaciliśmy 10 i przepłaciliśmy."
P.S. 2. Przychodzimy dziś na dworzec, zlokalizowaliśmy nasz pociąg do Harbina (Chiny) i idziemy szukać naszego miejsca. Patrzymy jest wagon 20-ty, a kolejny 22-gi. A nasze miejscówki powinny być w 21-szym :) Oczywiście nikt nie mówi po angielsku, więc biegając od kasy do informacji i gestykulując, dowiedzieliśmy się od jakiejś pani w okienku, która dowiedziała się od jakiegoś pana (telefonicznie), żeby spróbować na końcu pociągu... No jest! Rosyjska pomysłowość...

Brak komentarzy: