czwartek, 3 stycznia 2008

03/01/2008 Lumbini


Dosiedliśmy śmieszne rowery (mój wściekle różowy - wyjątkowo śmieszny) i pognaliśmy na nich zobaczyć miejsce, gdzie urodził się Buddha! Miejsce jak każde inne miejsce w okolicy... No może z tą różnicą, że dookoła jak grzyby po deszczu wyrastają coraz to nowe świątynie i klasztory budowane przez Buddystów z różnych krajów. Każda świątynia jest oczywiście "super-hiper" wypaśna i ma swój oryginalny styl, zazwyczaj typowy dla danego kraju. Po 3h jazdy daliśmy sobie spokój z ich oglądaniem... Co za dużo to nie zdrowo :)
P.S. To tylko moja opinia, że miejsce to jest jak każde inne, bo nie mam nic wspólnego z Buddyzmem. Pielgrzymi z całego Świata codziennie tłumnie je odwiedzają i czczą - jest to dla nich miejsce najświętsze ze wszystkich!

1 komentarz:

Wiola pisze...

miałam się pytać i cały czas zapominam.. a YETI łażąc po tych górach to nie widzieliście?