piątek, 21 grudnia 2007

22/12/2007 Kathmandu -Thamel


Thamel - tak zwana dzielnica turystyczna. Cecha charakterystyczna: sklep na sklepie i każdy z upierdliwym sprzedawcą, który wciąga Cię do środka proponując pashminowe szale, śpiewające miski, ciuchy, biżuterię... Wszystko za: "dobra cena! dobra cena!" Ci jednak, to nic, w porównaniu ze sprzedawcami usług. Nie są oni przywiązani do sklepu, tylko szlajają się po Thamel i jak Cię wyhaczą, to biegną za Tobą spory kawałek, próbując coś sprzedać. Oczywiście zaczynają rozmowę od tego, jaki piękny jest Twój kraj, a później dodają, że skoro go już opuściłeś i jesteś w Nepalu, to może by tak wybrać się na rafting? Nie? Cayaking? Nie? Trekking? Też nie? No to może chociaż pokój u niego w hotelu wynajmiesz??? Metoda pozbywania sie ich jest niestety niemoralna - kłamstwo: "Dziękuję za ofertę, ale jutro mam lot do domu. Tak, bilet mam już kupiony!" W przeciwnym wypadku gość ciągle coś oferuje... Najspokojniejsi są sprzedawcy narkotyków. Przylepiają się jak cienie wieczorową porą i tylko słychać szept w uchu: "marihuana? haszysz?". Podsumowując ten aspekt, czasami idąc do oddalonego o 10 sklepików "Sandwich Point" na śniadanie, potrafię jakieś 30 razy czegoś odmówić! Jeśli do sprzedawców dodamy dużą ilość szalonych kierowców: rowerów, riksz, motorów, taksówek, samochodów, czasem autobusów - przeciskających się przez te wąskie, usłane sklepikami i ludźmi - uliczki, zastanawiamy się dlaczego nie wybraliśmy innej dzielnicy do zamieszkania??? :) Chyba po prostu Thamel ma swój specyficzny urok!

Brak komentarzy: